Ona fotografka, on prowadzi własną firmę. Być może zdajecie sobie sprawę, jakie to dziwne uczucie fotografować kogoś „po fachu”, nie pierwszyzna to dla mnie, jednak za każdym razem, jest ono niemal tak samo intensywne. Bez wątpienia, to nic innego jak mieszanka stresu i chęci wzniesienia się na fotograficzne wyżyny, bo przecież praca ta, będzie oceniana zupełnie inaczej, niż jest oceniana przez „zwykłe” pary. Ale udało się, tak jak udała się sesja narzeczeńska, udał się dzień ceremonii.
Uwielbiam małe kościoły, bo po prostu, są świetne do bliskiej fotografii. Ograniczona przestrzeń i to z niej wynika, bliskość z ludźmi i prawie nieograniczone możliwości „wtopienia” się w gości. Emocje na wyciągniecie ręki, a to przecież one są najistotniejsze dla fotografa. Małe drewniane kościoły, poza zaletami wynikającymi z rozmiarów, przeważnie są cudnie zdobione. Obrazy, rękodzieło, rzeźby, dodatki, z pewnością kojarzą się z takimi miejscami. Ze względu na fakt ich długiej historii, pełno w nich śladów ludzkiej twórczości. Niewątpliwie uroku odmówić im nie można.